Nasze szaleństwa wokół-sylwestrowe trwają. Po energicznym i dokładnym zwiedzeniu Brodnicy – zwłaszcza pozostałości zamku Krzyżackiego – przyszła pora na krótką relację z rozegranych partii.
“Fort Sumter”
Dzięki temu, że chwilę wcześniej wróciliśmy ze zwiedzania z Kubą – a dzieciaki były jeszcze na sali zabaw – była okazja aby zapoznać kolejnego gracza z super-szybką planszówką jaką jest Fort Sumter. Kuba okazał się osobnikiem wysoko pojętnym i wygrał dwie partie, dzięki czemu mam nadzieje załapał bakcyla tej gry 🙂
“Azul”

Powoli rośnie nam legenda. Późniejsze kroniki pisały: już w wieku 8 lat wykazywała przebłyski geniuszu planszowego, ogrywając zaawansowanych i wytrawnych graczy. Tak, to o Oli, która ponownie rozgromiła przeciwników w Azula.
Wszystko to mimo, iż biedne dziecko miało cały czas podkładane kłody pod nogi przez dorosłych – np. wrobili je w zrzucenie na podłogę całej masy kafelków i zebranie maksymalnej ilości punktów karnych w jednej z rund:

Na nic się to jednak zdało!
“Altiplano” & “Mansion of Madness”
Cóż, teraz będzie mały kącik wstydu… Obydwie wyżej wymienione gry były wczoraj grane ale z przyczyn obiektywnych, żadna nie została zakończona. Nadmieniam je, bo jednak osoby zaangażowane poświęciły im sporo czasu i niewiele brakowało aby doszły do pozytywnego zakończenia…

“Wsiąść do pociągu pierwsza podróż”

Na naszym pierwszym Sylwestrowym wyjeździe planszowym graliśmy dokładnie w tą grę, z tym że wersję dla dorosłych. Jej popularność nie spada a nowe pokolenia graczy zdobywają na niej swoje pierwsze szlify. Wygrała – czy ktoś jest jeszcze zaskoczony? – Ola!
“7 cudów świata”

Czy Sylwestrowe rozgrywki mogłyby się odbyć bez klasyka jakim są Cuda Świata? Oczywiście, że nie! Wczoraj, jako przerywnik / oczekiwanie na Altiplano dziewczyny zagrały dokładnie taką partię. Było sporo rozszerzeń, szalenie wyrównana walka i całkiem dobry wynik małżonki na koniec!
“The Great Western Trail”

A tuż obok odbywała się całowieczorna gra w wypasanie bydła. Tak, nie przesłyszeli się nasi Szanowni Czytelnicy – w porządny, westernowy wypas! Była to pierwsza partia zapoznawcza, czym można wytłumaczyć dosyć dużą rozbieżność wyników… Podobno sporo klimatu, dużo zabawy, jakiś byk uciekła czy coś, ale to już chyba pozostawimy uczestnikom do skomentowania.
“Fort Sumter”

Łukasz, to ty jesteś na tym wyjeździe? Takim zdanie skwitowała moja Magda pojawienie się szanownego kolegi przy stoliku planszowym. Biedny Łukasz dokańczał sprawy pracownicze i przegapił pierwszy wieczór, ale wczoraj mężnie zasiadł do naszej nowości – czyli Fortu Sumter. Cóż, przewaga doświadczenia Magdy pozwoliła jej wygrać, aczkolwiek różnica była niewielka.
“Nusfjord”

Osoby oczekujące na kontynuację Altiplano przerzuciły się z Ameryki Pd. do zimnej Norwegi i zaczęły łapać ryby. Ku zaskoczeniu wielu, najlepszym rybakiem okazała się Agnieszka, aczkolwiek różnice w punktach były minimalne.
“Cataclysm”
Dla frakcji gier wojennych i taktycznych rozgrywką wieczoru był Catalcysm – gra na poziomie strategicznym o II Wojnie Światowej. My wybraliśmy scenariusz zaczynający się w 1933 i tylko na mapie Europejskiej. Podział i przydział do poszczególnych graczy był następujący:

Początki – dwie pierwsze tury czyli lata 1933-37 – były bardzo spokojne, z jedynymi elementami zmian terytorialnych na planszy w postaci podbicia Polski przez Niemcy. Rosyjskie dwa ataki na Persję nie wyszły, za to Niemcy i Włochy podwyższały swoje zaangażowanie wojenne:

A potem zaczęło się prawdziwe szaleństwo…

W końcu udaje mi się podbić Rosjanami Persję, Kuba buduje kolejne czołgi w Egipcie, Marcin dozbraja USA i rozpoczyna Leand Lease, upada rząd we Francji i UK co powoduje rozbicie sojuszu tych państw, więc Konrad…, no cóż Konrad robi to:

Tury 4 i 5 to były bardzo długie, aktywne i szalone wydarzenia.



A na koniec zestaw czterech bitew o Berlin między Niemcami (Konradem) i USA (Marcin):
Po 6 godzinach gry, 5 turach, 10 latach czasu planszowego i kilku upadkach państwa, postanowiliśmy zakończyć naszą rozgrywkę. Sytuacja wyglądała następująco:

Gra dała nam dużo emocji, radości i niespodziewanych zwrotów akcji. Konrad – który w pewnym momencie miał kontrolowany tylko jeden kawałek Niemiec – dał radę całkowicie oczyścić swoje państwo z amerykańskiej inwazji. Moje ZSRR korzystało z faktu, że nikt go nie atakował (nie było Japonii). Kuba szalał na morzu, a jego Brytyjskie czołgi wyzwoliły Paryż. Marcin cały czas masowo produkował amerykańskie jednostki i zagrażał faszystom, a Włochy były tylko statystą.
Na pewno będziemy kontynuować!