Korzystając z tego, że Piotrek wywiózł rodzinę do Bydgoszczy, zasiedliśmy we trzech z Marcinem do naszej ulubionej planszówki – CCA. Spotkanie urozmaiciliśmy bardzo pysznymi hamburgerami i frytkami plus napitkami wszelakimi. A do tego z głośników leciał Kult i inne miłe dla ucha utwory 🙂
Jako, że spotykaliśmy się w większym gronie, zaskoczeniem nie było, iż zdecydowaliśmy się zagrać w EPICką wersję CCA. Krótka debata przed spotkaniem wyłoniła bardzo wyrównany scenariusz – Paraitacene (317 BC):

To jedna z większych bitew Sukcesorów Alexandra Wielkiego – miedzy Eumenesem (Grek, ale dowodził Macedończykami; niby bronił żony i syna Alexandra) a Antoigonusem – najpotężniejszym wtedy pretenderem (niby bronił pokoju w państwie). Pisze dwa razy “niby”, bo żaden z sukcesorów koniec końców nie zamierzał z nikim dzielić się władzą czy też dopuścić do niej potomków wielkiego wodza…
Sama potyczka odbyła się w dalekim Iranie, a po obu stronach stanęło po około 40 tyś żołnierzy. Każdy z wodzów miał potężne prawe skrzydło, które zmiotło przeciwnika, i olbrzymią ilość ciężkiej falangi w centrum. Sama bitwa zakończyła się bez rozstrzygnięcia – ale z dużymi stratami obu stron i finalne rozstrzygnięcie odbyło się rok później pod Gabiene.
Teraz jeżeli chodzi o grę i scenariusz – masa jednostek ciężkich w centrum jest dosyć trudna do szybkiego przemieszczenia – zwłaszcza w epickiej rozgrywce, dlatego nie było zaskoczeniem, że to skrzydła – pełne kawalerii – doskoczyły do siebie jako pierwsze. Ja grałem jako podkomendny Piotrka na lewym skrzydle Eumenesa i praktycznie z Marcinem “wyczyściliśmy” większość jednostek w tej części planszy (wynik na tym teatrze działań to 8-8):

Tu doszło do jednej z najbardziej kuriozalnych sytuacji – Marcin zaatakował z Mounted Charge na moją Auxilię, która nawet nie miała lidera w pobliżu. Trzy ataki kawalerii zostały odparte (12 kostek, każda z 50% szansą trafienia) a w zamian dwie jednostki kawalerii zostały doszczętnie unicestwione (Auxilia miała za każdym razem 4% szans, że zupełnie zlikwiduje kawalerię).
Ale Marcin nie załamał się po tej porażce; mężnie przyjął zmasowany atak ciężkiej piechoty Piotrka, zupełni likwidując jeden oddział i jednocześnie lidera; w międzyczasie otoczył drugiego lidera i też dorwał. Nie ma to jak odpłacić pięknym za nadobne!
Ostatecznie jednak Antigonus prowadzony przez Marcina musiał minimalnie ulec Eumenesowi:

Uff, to była szalona i bardzo emocjonująca partia. Marcin tak naprawdę zlikwidował wszystkich trzech naszych liderów. Szarża kawalerii i zaskakujący rezultat, potyczki na skrzydłach, ataki szalonych słoni – oj działo się! Myślę, że kolejne spotkanie w dużym gronie zaowocuje następnym pięknym, epickim EPIKiem!
Opis rozgrywki rzeczywiście brzmi arcyciekawie. 🙂
LikeLike