Podsumowanie czas zacząć. Kolejny już, jubileuszowy (piąty) wyjazd planszowo-sylwestrowy za nami. Czas wspólnego “zwiedzania i planszowania” od ładnych paru lat jest ukoronowaniem każdego roku. W kilku kolejnych postach postaram się przybliżyć, w co graliśmy. I tu uwaga: mimo najszczerszych chęci, na pewno nie wszystkie gry zanotowałem – więc prosiłbym o uzupełnienia w komentarzach.

Zaczynamy od preludium – rozgrywek zagranych przez osoby, które nadjechały pierwsze:

1) “Race for Galaxy”

Kuba 44
Agnieszka i Konrad 37

Tutaj szczególne słowa uznania za planszową czujność Agnieszki, zrobienie zdjęcia i podsumowania. No i udostępnienie dla mnie. Stół został przetestowany, pierwsze koty za płoty zrobione. Można było zasiąść do bardziej wymagającej gry..

2) “Brass”
Brak danych (plotka głosi zwycięstwo Konrada plus zaistnienie kolejnej, ciekawej dyskusji o przepisach). Zdjęcie podobno “gdzieś jest”. Jak tylko się pojawi, ta część wpisu zostanie zaktualizowana.

AKTUALIZACJA – obiecana fotka:

3) Memoir’44 “Pegasu’s Bridge”
A tutaj pojawia się nowa pozycja! Kolejna z gier typu “Commands & Colors” – a tak na prawdę pierwsza w całej serii. Stworzona na 60 rocznicę (2004) lądowania w Normandii, opowiada o zmaganiach Aliantów zachodnich z faszystowskimi Niemcami na terenach Francji i Benelux.

Jako, że scenariusz są mniejsze i krótsze nić w CCA i CCN, graliśmy zawsze mecz i rewanż. Rozpoczęliśmy od lądowań spadochroniarzy (jeszcze 5 czerwca 1944, dzień przed inwazją). Na pierwszy plan poszedł słynny most Pegaza:

W pierwszym starciu dowodziłem Amerykanami, którym udało się wypchnąć Niemców z obydwu mostów, tracąc dwie jednostki:

W drugim podejściu Łukasz atakował USA i też wygrał, poniósł jednak wyższe straty:

W dwumeczy byłem minimalnei lepszy. Oba scenariusze z rozłożeniem i złożeniem gry zajęły 60 minut. Całkiem szybko!

PS. Ze względu na trudną nazwę, gra dostała pseudonim “MEMUREK”. Proszę się nie dziwić, jak usłyszycie takie dziwne sformułowanie.

4) “Steam”
Nadszedł wieczór i większe gry. Na początek na jednym ze stolików zagraliśmy w w Steam. Kuba ma już dodatek, ale na tą chwilę graliśmy ze starymi zasadami za to na nowej, bardzo ciekawej i różnorodnej mapie:

Dla czterech osób ta mapa była zdecydowanie dosyć luźna i można było się spokojnie rozwijać. Co ważne, widać że twórcy pomyśleli i nie ma już “białych plam na planszy” gdzie nikt nie chciał budować.

Co do wyników, to dzięki zainwestowaniu w połączenia obszaru megalopolis Boston-New York-Waszyngton-Filadelfia udało mi się odnieść zwycięstwo:
Michał (czarny) 65
Kuba (biały)58
Łukasz (pomarańczowy) 49
Agnieszka (zielony) 46

5) “Le Havre”
W międzyczasie na drugim stoliku przystąpiono do klasyka – jednej z 3 (a teraz to chyba 4 – Caverna) gier trylogii żywieniowej Uwe Rosenberga. Dla niektórych weteranów była to gra liczona w dziesiątkach partii jak nie stekach (Konrad i Magda K), dla innych były to początki.

Jak wieść niesie, grało się bardzo przyjemnie i wszyscy byli zadowolenie z tej bezkonfliktowej gry, którą – cóż za niespodzianka- wygrał Konrad:
Konrad 136
Filip 128
Magda K 127
Ania 118
Ola 116

6) Commands and Colors Ancients “EPIC-Argentoratum (357 AD)”

Wisienka na torcie dla mnie i Łukasza. Dzięki bardzo długim stołom w naszej sali do gry mieliśmy możliwość rozłożyć EPICkie scenariusze CCA i w nie zagrać.

Zaczęliśmy od Argentoratum 357 AD (Strasburg na dzisiejsze). To bitwa z epoki późnego Rzymu. Jeden z ostatnich, wielkich tryumfów imperium. Armia dowodzona przez cesarza Juliana (Apostatę notabene!) rozgromiła Gotów i zakończyła na wiele lat ich łupieżcze wyprawy.

Pole bitwy jest tak długie, że przy niesprzyjających warunkach oświetleniowych nie widać końca:

Zaznacza się na pierwszym planie zasadzka barbarzyńska w lesie i ogólnie bardzo mocne pozycję na wzgórzach. Po lewej – czego nie widać – jest druzgocąca przewaga kawalerii rzymskiej na barbarzyńską.

W naszym epickim starciu Łukasz mi dosłownie anihilował lewe skrzydło (całą kawalerię). Jednak poczuł się ciut pewnie i zajechał za daleko, dzięki czemu poniósł starty i się musiał wycofać. Nie zmienia to faktu, że na skrzydle kawaleryjskim wygrał 7-4.

Cóż mogłem zrobić w takiej sytuacji? Chyba to co robię zawsze w trudnej sytuacji – zaatakować i przenieść ciężar gry na inny odcinek. Moi Germanowie wyszli z lasu i bardzo udanie – ku mojemu zaskoczeniu – poradzili sobie z wojskami imperialnymi na lewym skrzydle Łukasza – udało się tam zadać im druzgocącą klęskę 8-1:

Sumarycznie, Germanei wygrali 12-8. W centrum za dużo akcji jakoś się nie wydarzyło (obie strony były tam bardzo mocne i chyba nikt nie chciał ryzykować).

Głębia i szerokość frontu w rozgrywce epickiej daje olbrzymią radość z gry i możliwość manewrowania – co oczywiście skrzętnie będziemy wykorzystywać w przyszłości.

PS2. W międzyczasie Kuba zagrał z Agnieszką i Magdą S-W niedokończoną partię w Cywilizację planszową. Było po prostu trochę za późno, aby dokończyć rozgrywkę.