Na piątkowy wieczór nie mieliśmy jakiś bardzo ambitnych planów, więc propozycja wzięcia udziału w pierwszej edycji Zgranego Rembertowa wydawała się kuszącą. Co prawda, z obecnego miejsca zamieszkania to jakieś 30-40 min w jedną stronę ale już wkrótce powinno się to skrócić do 10 minut 🙂 No i mieliśmy nadzieję spotkać starych znajomych jak i zapoznać nowych. Wszystko to jak najbardziej się udało.
Przybyliśmy krótko po 19 i naszym oczom ukazała się wypełniona po brzegi, bardzo sympatyczna kawiarnia Posiaduffka. Miejsca prawie już nie było ale organizatorzy i właściciele stanęli na głowie aby zapewnić dla uczestników stoliki i po krótkiej chwili, przy rozgrzewającej herbacie i kawie zasiedliśmy do planszówek.
“Alhambra”
Na pierwszy rzut poszedł klasyk, który otrzymał nagrodę już w Spiel des Jahres już w 2003 – Alhambra. Jakoś się tak złożyło, że z Magdą nie mieliśmy okazji jeszcze w to zagrać ale szybko nadrobiliśmy ten brak:

Kuba bardzo szybko i sprawnie grę wytłumaczył i przystąpiliśmy do rozgrywki. O ile graficznie pozycja trąci już trochę myszką, to mechanicznie jest bardzo ciekawa i elegancka. Tak, słowo elegancka chyba najlepiej oddaje moje odczucia co do tej planszówki – zarówno karty, za które kupujemy kawałki ogrodu, zróżnicowane ceny budynków, ich różna wartości na koniec gry, dwa punktowania w nieznanym momencie (świetny koncept!) plus jeszcze mur za który dostajemy sporo punktów bardzo dobrze się komponują.

Piękny ogród, prawda?
O wyniku w dużej mierze decydował mur, za który można dostać naprawdę dużo punktów. Miałem też szczęście, kontrolować najbardziej punktowane budynki. Coś czuję, że jeszcze nie raz zagramy w Alhambrę.
“Decrypto”
Osoby, które mnie znają wiedzą, że kocham gry planszowe. Ale jest taki jeden rodzaj, który nie za bardzo mi podchodzi – gry abstrakcyjne. Cóż, powiem tyle, w Dixita zagrałem raz i na tym poprzestanę. Chyba podobnie będzie z Decrypto…

Gra polega na zgadywaniu kodu – a raczej próbie jego przechwycenia od drużyny przeciwnej. Co ciekawe, drużyny są dwuosobowe, i co tura jedna osoba z drużyny podaje 3 skojarzenia (na 4 widoczne dla jego partnera słowa) aby ten drugi odgadł które numerki sa na karcie kodu. Drużyna przeciwna podsłuchuje i wnioskuje odpowiednio, aby przy kolejnej okazji odgadnąć kod.

Tłumaczenie gry zajęło nam chyba dłużej niż sama rozgrywka. Dość powiedzieć, że Wiktor z Kubą niestety dwa razy zrobili skojarzenia na tyle trudne (np zespół Vox do banana) że z Magdą wygraliśmy przez to automatycznie. Jak to mówią, warto poznawać nowe i wiedzieć co się lubi a czego nie 🙂
“Nusfjord”
Kuba to duży fan Uwe Rosenberga i gdy zobaczył, że mamy jego gre o przedsębiorstwie rybackim (Nusfjord) to z duża chęcią z nami zagrął. Oczywiście, była to partia wstępna – jednak aby dobrze grac w ta pozycję trzeba trochę poznać budynków.

Z jednej strony gra nie zachwyciła, ale z drugiej wydaje się dobrym etapem pośrednim przed molochami typu Agricola czy Le Havre. Widać, że autor chciał zrobić coś lżejszego i przystępnego dla wszystkich.
Z naszej perspektywy bardzo, bardzo udane spotkanie – świetna organizacja, dobre miejsce (dostępny wikt i opierunek 🙂 ) Kolejna edycja już 18 stycznia, też o 19 i też w Posiaduffce. No i jesteśmy umówieni na partię w Szklany Szlak!