W ostatnią sobotę mieliśmy okazję zrobić sobie „mini-wieczór męskich planszówek” – czyli gier ogólnie o tematyce wojennej lub ekonomiczno-wojennej. Jak to Kuba stwierdził – „jak zwykle po Sylwestrze nachodzi go straszna ochota więcej pograć w gry”. I bardzo dobrze – trzeba to jak najbardziej wykorzystać 🙂

Graliśmy w składzie: ja, Marcin, Kuba i kolega Kuby… Kuba. Dlatego w opisach będzie występował Kuba G. plus jego kolega – Kuba.

„Civilization – A New Dawn”

Ta pozycja pojawiła się niedawno w Essen (TUTAJ) i oczarowała mnie a potem była grana w Sylwestra (TUTAJ) – niestety, wtedy beze mnie, więc tym bardziej miałem ochotę w nią zagrać. Użyliśmy rozstawienia standardowego i rozpoczęliśmy grę.

IMG_2617
Świat podzielony przez 4 cywilizacje na koniec gry

Marcin głownie budował cuda świata plus rozwijał się powoli na planszy. Kuba zajął bardzo dużo terenów, zbudował kilka ciekawych cudów i dominował powierzchniowo. Kuba G. to zwolennik zaludnienia całej planety – miał 8 miast 🙂 A ja byłem mistrzem handlu, tak kombinując kombo: karawany/technologie/cuda świata, aby móc dotrzeć wszędzie na planszy.

W ta grę zwycięża się wypełniając po jednym z dwóch warunków zwycięstwa umieszczonych na trzech kartach:

IMG_2618a
Warunki zwycięstwa

Daje to pewną dowolność w dążeniu do ostatecznego celu. I tutaj zaczęła się najciekawsza część naszej gry – i zdecydowanie najbardziej emocjonująca. Dzięki karawanom i handlowi zdecydowanie zdominowałem środek rozgrywki i byłem na najlepszej drodze, aby ja wygrać. Najpierw nie wyszedł mi jeden z dwóch ataków na Państwa-Miasta, a w kolejnej kolejce, po super przygotowaniu i szansie, że nie wygram równej 17% (tylko 6 ratowała Państwo-Miasto), Marcin reprezentujący mojego przeciwnika wyrzucił akurat 6… Ach ten zdrajca 🙂

No nic, może w kolejnej turze – wtedy Kuba G. tez wypełni swój trzeci warunek, ale ja mam więcej zajętego terytorium… Wypełniliśmy warunki (Kuba G. zbudował 4 cuda świata plusy 8 miast, ja miałem 2 cuda, pełen rozwój technologiczny i zniszczone dwa państwa miasta) a potem po doczytaniu instrukcji okazało się, że to nie powierzchnia a ilość cudów decyduje o zwycięstwie. W związku z tym wygrał Kuba G… Uff, była to emocjonująca rozgrywka.

„Antike”

Granie szło nam bardzo sympatycznie, więc postanowiliśmy kontynuować wieczór kolejną planszówką – tym razem klasyczną i w miarę szybką Antike. Ja byłem Germanami, Marcin Rzymem, Kuba Grecją a Kuba G – czym na wzór Fenicji:

IMG_2620
Starożytna Europa na początku…

Działo się w miarę ciekawie, ale podobnie jak w pierwszej rozgrywce – zaskakująco mało było interakcji:

  • Marcin całą grę stosował strategię – “przenosimy Rzym do Afryki północnej”. Było to efektem wrogiej propagandy, która wszem i wobec ogłaszała , że moi Germanie będą zagrożeniem dla każdego sąsiada… Cóż za kalumnie!
  • No cóż, moi Germanie nie nadążali za uciekającymi narodami południa więc postanowili skolonizować pół Europy – co się udało, bo na koniec gry z 1 miasta zrobiło się 20
  • Kuba jako Grek miał pozycję nie do pozazdroszczenia – byłe pośrodku trzech innych graczy i ciężko mu było mieć gdzieś jakąś spokojna granicę. Został najechany przez Kubę G. (spalono mu Świątynię), osaczony przez moich Germanów, spychany przez Rzymian a i tak nieźle się trzymał
  • Kuba G. poszedł w technologie i zdecydowanie an tym wygrał – mając dobrze bronione miasta przetrwał do końca chociaż wtedy już robiło się dla niego nieciekawie (parcie wszystkich innych stron aby powstrzymać lidera)
IMG_2623
…i na koniec gry.

I tak zakończyliśmy to przesympatyczne popołudnie i wieczór.