Jeszcze przed wyjazdem do Uniejowa mieliśmy okazję z Mackiem i Marcinem ponownie przysiąść do “Churchilla” – gry, która nas zdecydowanie zauroczyła. Sesje zaplanowaliśmy na niedzielny wieczór, więc od razu zakładaliśmy, iż będzie to rozgrywka krótka – poglądowa i szkoleniowa – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Marcin grał pierwszy raz, a ja i Maciek dopiero drugi.
Zaczęliśmy od samego początku czyli tury pierwszej w scenariuszu kampanijnym:
Dzięki sprawnej grze w 3 godziny przeszliśmy przez 4 konferencje/tury. Działo się różnie – mój Churchill zdominował globalne spory i zaczął obsadzać swoich partyzantów i rządy na wyzwalanych terenach. Jednak największym sukcesem brytyjskim było dojście do Rzymu!
Amerykanie pod wodza Marcina po początkowym zastoju, bardzo szybko ruszyli do przodu. Przebili się przez Normandię, znacznie wysforowali się do przodu na Pacyfiku a dodatkowo zaczęli walczyć politycznie z brytyjskimi wysłannikami w krajach okupowanych.
ZSRR Maćka miało najbardziej pod górkę – ofensywa na froncie wschodnim posuwała się nad wyraz wolno, wpływy radzieckie w Europie Wschodniej były skutecznie podważane przez Churchilla, a wygrane konferencje były dzielone między Anglosasów. Nic dziwnego że plansza i wyniki na koniec 4 tury wyglądały następująco:
Szczegółowa sytuacja w Europie:
I detale na Dalekim Wschodzie:
Podsumowując, grało się nam bardzo sympatycznie i ciekawie, zarówno w konfrontacji jak i wspólnym wspieraniu się. Oczywiście, znalazłem kilka drobnych szczegółów, które robiliśmy źle ale wydaje mi się, że już wszystko co można było przeoczyć naprawiliśmy:)