Dzisiaj WYDANIE SPECJALNE. Autorem poniższego wpisu o ciekawej planszowej nowości jest Kuba.
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…. – ten cytat może kojarzyć się tylko z jednym – Gwiezdnymi Wojnami. Tym razem przy pomocy Konrada postanowiłem rozprawić się z jedną pozycją z tego uniwersum, która powoli zaczynała kwalifikować się na moją półeczkę wstydu – Star Wars Rebelia.
W wyniku losowania okazało się, że zgodnie z niepisaną regułą Konrad kontynuował karierę Mrocznego Władcy z Descenta i objął swoją pieczą olbrzymią machinę wojenną Imperium, podczas gdy moim zadaniem pozostawało próba rozniecenia płomienia Rebelii w niechętnej temu galaktyce.
To z czym ciężko było mi się przyzwyczaić na samym początku gry to jej asymetryczność. Imperium posiada potężną flotę i armię, a także bardzo deprymujące Rebelię możliwości rekrutacyjne. U Rebeliantów tymczasem zmobilizowanie każdej pojedynczej jednostki stanowi spore wyzwanie. W ciągu kilku pierwszych tur mapa nagle zapełnia się jednostkami imperialnymi czemu bardzo trudno jest przeciwdziałać.
Prawdziwa siła Rebelii nie kryje bowiem nie w jej armii ale w misjach oraz celach, które mogą być wykonywane przez liderów rebelianckich aby zdobyć prestiż. Gra kończy się w momencie kiedy Imperium znajdzie i zdobędzie ukrytą bazę Rebelii albo w którym Rebelia zdobędzie wystarczająco dużo punktów tegoż właśnie prestiżu.
Przechodząc tymczasem do przebiegu samej naszej rozgrywki.
Moc w początkowej fazie gry była bardzo silna w Konradzie. Misje dyplomatyczne Mon Mothmy kończyły się spektakularnymi porażkami podczas gdy Imperium korzystając z terroru oraz najpotężniejszej broni galaktyki tj. Gwiazdy Śmierci skutecznie doprowadziła, że nawet te kilka systemów gwiezdnych jakie decydowało się na poparcie Rebelii szybko zmieniały front. Jednym z nielicznych sukcesów dyplomatycznych tej wczesnej fazy gry było przekonanie o dołączeniu do Rebelii systemu Mon Calamarii. Przez pewien czas wręcz był to jedyny system gwiezdny który otwarcie popierał Rebelię.
Z czasem do w dalszym ciągu słabych militarnie Rebeliantów zaczęli dołączać coraz potężniejsi przywódcy – najbardziej znaczącymi z punktu widzenia wykonywanych przez nich misji w toku tej rozgrywki okazali się Chewbacca oraz Han Solo. Chewbacca zaczął sabotować największe fabryki Imperium podcinając trochę zdolności mobilizacyjne imperium, Han Solo tymczasem stał się liderem od zadań specjalnych – okazało się, że potrafił poradzić sobie zarówno wtedy kiedy trzeba było ratować Mon Mothmę od pochwycenia przez agentów imperium jak również wtedy gdy konieczne było poprowadzenie do walki sił kosmicznych i lądowych Rebelii.
Z czasem wysyłane przez Imperium sondy zwiadowcze oraz eksploracja tradycyjnymi siłami lądowymi doprowadziła do tego, że tylko kilka układów gwiezdnych pozostało niezbadanych przez Imperium stanowiąc potencjalną siedzibę Bazy Rebelii. Macki Imperium zaczęły zaciskać się coraz mocniej. Rebelianci widząc zbliżające się zagrożenie postanowili przygotować się do ewakuacji swojej bazy – niestety operacja została przeprowadzona z pewnym opóźnieniem na skutek błędnie interpretowanej treści karty ewakuacyjnej. W wyniku tego działania doszło do największej bitwy kosmiczno-naziemnej gry. Z jednej strony flotą imperialną składającą się z dwóch niszczycieli gwiezdnych; transportowca szturmowego, dwóch dywizjonów TIE Fighterów oraz po jednym zespole robotów kroczących AT-AT oraz AT-ST dowodził osobiście Darth Vader. Rebelia mogła tymczasem przedstawić tym siłom krążownik kalamariański, po jednym dywizjonie X-Wingów oraz Y-Wingów, a na powierzchni planety trzy oddziały piechoty, jeden oddział śmigaczy, dwa działa jonowe oraz zespół tarczy ochronnych. Obroną ostatniej szansy dowodził Han Solo.
Walka zarówno na ziemi jak i na lądzie była bardzo zaciekła. Ostatecznie jednak Rebelia odparła atak niszcząc wszystkie siły imperialne poza jednym niszczycielem gwiezdnym, który wraz z Darthem Vaderem na pokładzie wycofał się z systemu rebelianckiego.
W tym momencie wykorzystując chwilowe rozprężenie podkomendnych kiedy to Darth jeszcze się wycofywał a pozostałe siły rebeliantów pakowały wyposażenie bazy przenosząc je na nową lokalizację, biorąc pod uwagę późną porę, przerwaliśmy grę.
Autor: Jakub G.
Ps. Załączam świeżo dosłane zdjęcie z faktycznej rozgrywki:
Zupełnie nie spodziewałem się wpisu autorstwa Kuby. Normalnie jestem w szoku. 🙂
Ze swojej strony dodam, że mam zdjęcie planszy, które w razie czego można by do wpisu dorzucić.
Odnośnie samej rozgrywki, to moim zdaniem gra kryje w sobie duży potencjał. Takie przynajmniej mam wrażenie. Czy jest ona zbalansowana, trudno powiedzieć, to się okaże myślę po kilku rozgrywkach, ale przede wszystkim po weryfikacji czy graliśmy zgodnie z wszystkimi zasadami.
Faktem jest, że w naszej rozgrywce militarna przewaga Imperium była przygniatająca. Miał tutaj znaczenie też przypadek (w pierwszej rundzie kiedy używaliśmy misji specjalnych ja dobrałem bardzo mocne, a Kuba takie sobie, a dodatkowo sprzyjały mi kości). Było to widoczne do tego stopnia, że w pewnym momencie w ogóle przestałem produkować wojsko. Nie wydawało mi się to potrzebne.
Z drugiej strony, w grze Imperium nie chodzi o to, żeby zająć całą planszę wojskiem, ale żeby znaleźć i zniszczyć bazę Rebelii. A o to wcale nie jest łatwo. W związku z tym dość szybko wszystkie swoje siły skupiłem na jej szukaniu, co dało Kobie możliwość skuteczniejszego zadziałania na innych frontach.
Wydaje mi się też, że gdybyśmy grali dalej, Kuba spokojnie by wygrał. Na swobodne przenoszenie bazy Rebelii po całej planszy w zasadzie w każdej turze nie sądzę, żebym mógł coś poradzić. To na pewno kwestia to zastanowienia na kolejną grę. Gracz Imperium zdecydowanie powinien przed rozgrywką dokładnie zapoznać się z kartą ewakuacji Rebeliantów i dobrze przemyśleć jak się przed nią bronić.
Na marginesie dodam jeszcze, że mieliśmy doprawdy niesamowitą sytuację z walką gwiazdy śmierci obstawioną myśliwcami Tie z dwoma X-wingami. Było to nieprawdopodobne, ale te X-wingi przetrwały 2 rundy walki i 2-krotnie, korzystając z planów gwiazdy śmierci, miały okazję ją zniszczyć. Zabrakło bardzo, bardzo niewiele. No i było przy tym naprawdę dużo śmiechu. 🙂
LikeLiked by 1 person
Lubię to!
LikeLike
We wtorek szykuję się kolejna rozgrywka – ciekawe jak tym razem potoczą się losy i po której stronie tym razem stanie Kuba G. (Będzie to bowiem potyczka Kuba vs Kuba). Jedno jest pewne – chłopaki w środę będą niewyspani, ale szczęśliwi. 🙂
LikeLike