Wczoraj mieliśmy okazję spędzić wieczór w bardzo miłym towarzystwie – mimo, że było to spotkanie wzbogacone partią w jedną z najbardziej krwawych planszówek jakie mamy – Dominant Species. Kosteczki na planszy może wyglądają niewinnie, ale są to gatunki z sześciu królestw (rodzin / gałęzi ??? – kto wie niech powie), które są ciągle i trwale bezlitośnie eliminowane przez inne gatunki. Przetrwa tylko najlepiej dostosowany…
No cóż, działo się dużo i bardzo interesująco – zwłaszcza, że dwie najbardziej niszczycielskie karty (Catastrophe i Blight) wypadły pod koniec gry, gdy mogły już naprawdę dużo namieszać…

A teraz trochę o działaniach każdego z graczy:
- Kuba J (Pajęczaki) – dzięki swojej umiejętności, zdecydowanie najbardziej agresywny gracz. Eliminował co turę niewygodnych współmieszkańców, zdobywając olbrzymie ilości punktów i będąc pretendentem do zwycięstwa aż… przyszła “kryska na Matyska”. Długo będę miał kaca moralnego, ale gdy w punktacji pierwsze miejsce Ptaków było zagrożone przez Pajęczaki musiałem działać. Blight / Zaraza wyeliminowała po mojej stronie planszy wszystkie pająki… Po tym Kuba niestety już się nie podniósł…
- Magda (Płazy) – bardzo trudny początek. Płazy rozwijają się na wodzie – a były one celem ciągłego zlodowacenia z rąk Kuby G. W pewnym momencie w grze była tylko jedna kosteczka / gatunek Magdy ale dzielnie się potem odkuła, wyprzedzając Pajęczaki.
- Agnieszka (Gady) – jeszcze większy come-back wykonała Agnieszka, trapiona licznymi problemami przez większość gry. Bardzo ładna końcówka i wyjście na czwarte miejsce.
- Marcin (Insekty) – super debiut. Przez cała grę główny pretendent do zwycięstwa, ostatecznie tylko 7 punktów od pierwszego miejsca. Miał najwięcej Action Pawns (jak Kuba J – 5), ciągle gdzieś się rozmnażał i migrował. A dodatkowo zagrał Katastrofę. Brawo!
- Kuba G (Ssaki) – to była trudna gra dla Kuby. Przez bycie 6 w kolejności inicjatywy zagrał minimalną ilość kart dominacji. Punkty zdobył dzięki zdominowanym terenom plus dużej ilości obsadzonych wód. Dał się jednak wypchnąć z tundry…
- Michał (Ptaki) – …którą od początku gry okupiłem ja. Nie była to inicjalnie świadoma decyzja – zostałem dwa czy trzy razy wymrożony i samo z siebie – okazało się że mam najwięcej gatunków na lodzie plus tytuł Pingwina! Starałem się trzymać potem tej strategii, uzyskując 36 punktów w ostatniej turze. Wygrałem rzutem na taśmę, czując na plecach oddech Ssaków i Insektów…
Na tym wieczór zakończyliśmy – poszło nam całkiem sprawnie, było dużo zabawnych sytuacji a każdy w pewnym momencie w grze miał okazję przyłożyć innym 🙂
oj tam kaca moralnego, nie ma się co przejmować, należało mi się i wybaczam. ja przecież mogłem uniknąć blighta biorąc go do ręki przed Tobą, raz jeden zagrałem pokojowo i mało złośliwie i zamiast celować w twoje tereny(jako głównego konkurenta) miałem nadzieję, że się odwdzięczysz oszczędzając moje paskudy. zaryzykowałem,brakowało mi gatunków do rozprzestrzenienia przed ostatnią turą i wziąłem hibernację(czy jak się nazywa odzyskanie 5 gatunków z woreczka). miałem nadzieję, że zagrasz go gdzieś indziej i wyszła z tego bolesna kara za wygryzanie Cię ze swoich terenów , albo , co mi bardziej odpowiada, nauczka, że w tej grze nie wolno być zbyt pokojowym i liczyć na wdzięczność innych 😉
LikeLike