Główne pourlopowe porządki za mną, więc była okazja spotkać się z Kubą w kolejny “planszówkowy wieczór czwartkowy” (wypadł w poniedziałek….). Założeniem było, że gramy kila treningowych tur (był środek tygodnia roboczego) w najnowsza pozycję Kuby “Star Wars:Rebellion”. Cóż, wyszło trochę inaczej i w domu byłem dopiero około 1 w nocy…

Na początek losowanie kto będzie się buntował (Rebelia) a kto wprowadzał porządek we Wszechświecie (Imperium). Ja wylosowałem tych pierwszych, zaczynając z 3 planetami a Kuba tych drugich, mając poparcie 6 systemów:

61
Trudne początki dla Rebelii

Początek to szybkie zajęcie przez Kubę 2 z 3 moich systemów. Cóż, uprzedzony że w tej grze Rebelia musi mieć naprawdę nerwy ze stali i nie przejmować się za bardzo sytuacją na planszy, zacząłem ostro pracować nad swoją reputacją. Bardzo podoba mi się system, gdzie zaczynamy od Tury 1 i reputacji Rebeli na poziomie 14. Tury idą do przodu w standardowym tempie, podczas gdy Rebelianci za każdy zdobyty punkt obniżają o 1 swoją wartość wyjściową. Gdy oba znaczniki się spotkają – gra się kończy.

Na szczęście oprócz punktów reputacja udało mi się zdobyć kilak systemów, chociaż trzeba było uważać – co byście zrobili gdybyście wpadki na coś takiego???:

62
Przeznaczenie nadchodzi – Gwiazda Śmierci

Kuba rozwijał się szybko po całej planszy a ja wykonywałem różne szalone misje, często samobójcze ale dające reputację. Przyłączył się do mnie Han Solo ale przeszedł na Ciemną Stronę! Dostałem genialnego Admirała ale on też przeszedł na Ciemną Stronę! Ech, nie powiem – miło nie było. No nic, ważne że każdy z dowódców wcześniej w bardzo odważnym ataku zdobył odpowiednio 1 i 2 punkty reputacji dla Rebelii.

Dbałem również o odpowiednią obronę mojej bazy – tutaj kolejny świetny element mechaniki, bo Imperium nie wie gdzie jest ta baza i “odwiedzając” (=zniewalając) kolejne systemy, ciągle jej szuka:

63
Bazy rebeliantów

Im było później tym na planszy robiło się coraz bardziej gorąco. Zostało już tylko kilka gwiazd na planszy do zbadania przez Kubę, ale po obydwu stronach zaczęły się pojawiać bardzo, bardzo potężne misje. Udało mi się zwabić Imperatora Palpaitne do jednego, małego systemu, gdzie pojawił się z dosyć małą flotą. Szybki wypad z bazy rebeliantów, pif-paf, i 3 punkty reputacji dla Rebelii. Kuba oczywiście ostro kontratakował – cały czas przejmował moje systemy, które próbowałem nastawić przyjaźnie do powstania, ale pierwszy ruch w kolejnej turze – udana wyprawa aby wyzwolić zniewolony świat – spowodowały że znacznik Tury i Reputacji spotkały się na polu nr6 i gra się zakończyła zwycięstwem Rebeliantów:

64
No i zwycięski “finisz” w 6 turze

To był najwyższy czas – po galaktyce latały Gwiazdy Śmierci, Super Niszczyciele, produkcja Kuby na turę była tak ogromna że mu brakowało jednostek. Ale baza rebeliantów – jak się okazało na Tatooine – przetrwała!

Podsumowując, gra jest bardzo ciekawa i ma interesujący element blefu. Fakt, grając Rebeliantami trzeba od razu skończyć z mentalnością “walczymy z Imperium w przestrzeni kosmicznej” i zdobywać reputację – ciężko to przełknąć, ale ważniejsze niż chwała jest przetrwanie:) Jestem ciekaw jak wychodzący niedługo dodatek pomoże aby gra była “wielokrotnie grywalna”. No bo po 3-4 partiach mam wrażenie może to być trochę powtarzalna. Ale do 3-4 gier jeszcze nie doszliśmy, więc kilka emocjonujących rozgrywek przed nami!